czwartek, 1 stycznia 2015

prędkość

Ostatnio się zastanawiam, jeżdżąc samochodem, dlaczego w polskim prawie nie można wlepić mandatu wariatowi zza kółkiem, gdy nie ma policji, a jest np. inny pojazd, który ma zamontowaną kamerę na przedniej szybie i nagra takiego “szybkiego i spieszącego się” kierowcę. A potem np. nagrywa to na płytkę i wysyła np. na policję, a policja już wie co z takim czymś zrobić. Nie mam takiej kamery, ale jak wiem, polskie prawo nie dopuszcza takiego dowodu do wlepienia mandatu, mimo oczywistego przekroczenia, czasem drastycznego. Nie chcę nikogo usprawiedliwiać ale takie artykuł budzą we mnie nastepujące skojarzenia . “Oto kolejny badacz rzeczywistości za biurka “. A jak jest naprawdę? , cały nasz polski sukces gospodarczy jest oparty na pośpiechu na tym że jestesmy szybsi tańsi od innych , na tym że potrafimy zrealizować zlecenie “na wczoraj”. Wymaga się tego od nas zacheca do tego, wymusza. “Bądz kreatywny zaradny, nie potrafisz ? to jesteś gorszy, zastapimy cię innym . No to jeździmy szybko, szybciej od innych bo inaczej z sukcesu nici . Wściekamy się na beznadziejne oznakowanie dróg na ograniczenia nie wiadomo dla czego i po co . Wściekamy sie że robią nam to ludzie którzy sami tym ograqniczeniom podlegać nie chcą a ograniczenia egzekwują kolejni którzy odchodzą na emerytury po 15 latach, emerytury o których my nie mamy nawet prawa marzyć . Tyle, że prędkość w zdejmowaniu bielizny, sama z siebie, jest kompletnie neutralna. Nic jej do człowieka.
Nie prędkość zabija, ani przeciążenie. Zabija co innego.
Tak jak w lotnictwie nie istnieje wytłumaczenie, że przyczyną wypadku była – przepraszam – mgła. Mgła to okoliczność, którą pilot ma wziąć pod uwagę, by lecieć bezpiecznie. Jeśli mgłę zlekceważy – to jego błąd i w rezultacie wypadku – wina.
W Polsce, co niby wiemy, tyle, że udajemy, w sprawie bezpieczeństwa ruchu na drogach – wszyscy oszukują, natomiast płaci ten co ginie lub odnosi rany czy skody materialne.
Mamy marne prawo drogowe.
mamy marne zasady podziału kompetencji i odpowiedzianości pomiędzy rządem a samorządami i ich licznymi agendami, między policją a strażami gminnymi, inspekcjami transportu itp.
Mamy – niestety – dosyć słabych projektantów dróg.
Mamy słaby nadzór inspekcyjny.
Mamy często słabe służby administracyjne, aprobujące projekty do budowy.
Mamy nieraz kiepskich inżynierów od projektowania organizacji ruchu drogowego.
Mamy nieraz marne firmy wykonawcze bielizny.
Mamy nieraz marną, niemal bezpańską eksploatację dróg, a to jest niezwykle ważne.
Przecież w przetargach na projektowanie i budowę dróg obowiązuje jedyna, główna zasada – tanio. Ten co zaprojektuje najtaniej, zbuduje najtaniej – jest najlepszy. I najlepsze są te samorządy czy władze krajowe, co najmniej płacą. Nie ci co robią to najlepiej, najbezpieczniej.
Mamy marne szkolenia kierowców.
Mamy marną etykę. Marne rozumienie odpowiedzialności i marne poczucie obywatelskości i ducha wspólnoty. Marną uczciwość.
Zasadą często jest przechytrzyć, olać, dać łapówkę (albo wziąć).
Ileż mamy kupionych praw jazdy, ilu kandydatów na kierowców daje łapówki i ilu z nich spotkało się z propozycją dania w łapę, w zamian za bezproblemowe zdanie. Prawie każdy się z tym spotkał. Prawie nikt nie poniósł konsekwencji.
Ileż razy na drogach widzimy idiotycznie rozmieszczone znaki, nie zmieniane od lat?
Ileż fotoradarów postawionych z ewidentnym celem – “łapania frajerów”, a nie podnoszenia bezpieczeństwa? Ileż gmin wysyła do tak złapanych kierowców żądanie zapłaty, ukrywając, że fotoradar nie ma homologacji?
Ileż automobilowych trupów jeździ po Polsce, dopuszczanych do ruchu za łapówkę?
Ileż nie naprawianych dziur, nie poprawianej widoczności na zakrętach, na wiejskich – czy miejskich drogach, ileż oślepiających reklam świecących w oczy kierowcom w newralgicznych miejscach, przecież montowanych za zgodą samorządów, które dostają kasę za wynajem miejsca?
Ileż chaotycznej zabudowy przy drogach, zmniejszającej bezpieczeństwo?
Wystarczy się trochę rozejrzeć, jak projektuje się, jak się buduje i utrzymuje drogi w Holandii – będącej niemal jednym wielkim, poplątanym zurbanizowanym ulem, gigantyczną plątaniną dróg, autostrad i miejskich ulic, ale o niebo bezpieczniejszych niż w Polsce. Wystarczy się przyjrzeć szkoleniom na kierowców w Norwegii, czy zasadom wręczania mandatów w Finlandii. Albo przyjętej w Szwecji strategii – zero śmierci na drogach w ciągu 20 lat.
A teraz – fotoradary. Królik wyciągnięty z kapelusza. Akcja. A akcjach jesteśmy doskonali. Odfajkowano, można się rozejść w słusznym poczuciu dumy z akcji.
Dobrze, stawiajmy fotoradary. Ale mam żądanie: to ma być robione jako część ogólnokrajowej strategii poprawy bezpieczeństwa. Ma być stworzona strategia, system, zadania dla każdego, monitorowanie wykonania, rozliczenia, ciągłe udoskonalenia.
Normalne zasady tworzenia jakiejkolwiek strategii. Czy to wojskowej czy biznesowej, czy społecznej.
Na to można uzyskać doskonałe pieniądze z UE, to jeden z najsensowniejszych celów wydawania pieniędzy.
Zamiast tego mamy kłótnię już na początku – stawiać fotoradary, czy nie stawiać.A po co , a ile, a gdzie..
No to może niech państwo uporządkuje kraj zanim zacznie wymagać od nas wzmożonej dyscypliny ?. Rozważania na temat bezpieczeństwa w tym przypadku uważam za bezcelowe gdyż jak mówi pismo “po owocach ich poznacie”.
Gdyby polskie prawo dopuszczało coś takiego jako dowód winy, to nie bylibyśmy “grzeczni” przed radarem, a po jego minięciu wstępował by w nas Mr Hyde. Uważalibyśmy na drogach widząc inne pojazdy wokół nas, bo któryś może nas nagrać.